środa, 4 kwietnia 2012

Stawanie na głowie czyli od karmienia do spania

   Co dzień stajemy z mężem na głowie aby Eryka ułożyć do snu. Przeczytałam popularne publikacje na temat efektywnego karmienia i spania (bo podobno oba łączą się ze sobą i coś w tym niewątpliwie jest), między innymi książkę Tracy Hogg i nic. Nasz synek i tak spożywa mleko kiedy chce i do kwestii spania podchodzi w podobny sposób. Owszem, przed wieczornym spaniem staram się zapewnić mu powtarzalne warunki czyli kąpiel, karmienie, odbijanie, zgaszenia światła, kołysanka i dobranoc. Ale czy 7 tygodniowy maluch jest w stanie "podporządkować" się dorosłym regułom. Jako świeża mama myślę, że najważniejsze dla niego aby mieć pełen brzuszek, suchą pieluchę i bezpieczną przystań czyli mamę obok. Ot cała filozofia. Jednak zanim do tego doszłam wylałam morze łez. Z jednej strony chcąc mieć szczęśliwe i wyspane dziecko z drugiej nie walczyć co wieczór po kilka godzin z maluchem, kosztem własnego snu. Fajnie jest mieć "wytresowane" dziecko ale czy taki szkrab jest szczęśliwy. Szczęśliwy rodzic, szczęśliwe dziecko-tak wyczytałam. Nie dajmy się jednak zwariować. Książki z przyjemnością przeczytałam a i tak robię po swojemu. Czy dobrze, to się okaże.
   Co do karmienia to jednak chyba nie powinnam narzekać. Dzięki kropelkom "wyczytanym" i polecanym na forach dla rodziców, pozbyliśmy się problemu pod tytułem kolka. Owszem, zdobycie ich trochę nas kosztowało, bo niestety nie ma ich w sprzedaży w polskich aptekach. Ale czego się nie robi dla spokojnego (czytaj pozbawionego boleści brzuszka) snu własnego synka. 

niedziela, 1 kwietnia 2012

Ciężkie początki

    Od czasu narodzin Eryka błądzę w koszmarnej ilości rozmiarów i rodzajów ubranek, "niezbędnych" witamin i suplementów, "wskazanych" szczepionek i "zalecanych" dla prawidłowego rozwoju dziecka zabawek. Na dodatek nasze wspaniałe Państwo już w momencie zajścia w ciążę postanowiło mi maksymalnie obrzydzić posiadanie dziecka. Dostanie się do państwowego lekarza graniczy z cudem choć mieszkam w stolicy. Boję się pomyśleć jaką sytuację mają przyszłe mamy zamieszkałe w mniejszych miejscowościach. Na swoje szczęście mam prywatny pakiet, dzięki któremu mogłam zrealizować 80% wymaganych w ciąży badań. Za resztę zapłaciłam z własnej kieszeni. Niemałe pieniądze. 
   Cały czas targają mną wątpliwości, czy opieka którą otaczam synka jest prawidłowa? Czy mogłabym robić coś lepiej? Kogo się poradzić? I tu jest przysłowiowy pies pogrzebany. Ile osób tyle opinii. Kogo posłuchać? Postanowiłam opisać krok po kroku moje zmagania. Każda dziewczyna, kobieta w ciąży najprawdopodobniej miała podobne problemy ale ja postanowiłam je opisać. Może tym samym komuś pomogę, może pomogę samej sobie w moim mamusiowym maratonie.