Co dzień stajemy z mężem na głowie aby Eryka ułożyć do snu. Przeczytałam popularne publikacje na temat efektywnego karmienia i spania (bo podobno oba łączą się ze sobą i coś w tym niewątpliwie jest), między innymi książkę Tracy Hogg i nic. Nasz synek i tak spożywa mleko kiedy chce i do kwestii spania podchodzi w podobny sposób. Owszem, przed wieczornym spaniem staram się zapewnić mu powtarzalne warunki czyli kąpiel, karmienie, odbijanie, zgaszenia światła, kołysanka i dobranoc. Ale czy 7 tygodniowy maluch jest w stanie "podporządkować" się dorosłym regułom. Jako świeża mama myślę, że najważniejsze dla niego aby mieć pełen brzuszek, suchą pieluchę i bezpieczną przystań czyli mamę obok. Ot cała filozofia. Jednak zanim do tego doszłam wylałam morze łez. Z jednej strony chcąc mieć szczęśliwe i wyspane dziecko z drugiej nie walczyć co wieczór po kilka godzin z maluchem, kosztem własnego snu. Fajnie jest mieć "wytresowane" dziecko ale czy taki szkrab jest szczęśliwy. Szczęśliwy rodzic, szczęśliwe dziecko-tak wyczytałam. Nie dajmy się jednak zwariować. Książki z przyjemnością przeczytałam a i tak robię po swojemu. Czy dobrze, to się okaże.
Co do karmienia to jednak chyba nie powinnam narzekać. Dzięki kropelkom "wyczytanym" i polecanym na forach dla rodziców, pozbyliśmy się problemu pod tytułem kolka. Owszem, zdobycie ich trochę nas kosztowało, bo niestety nie ma ich w sprzedaży w polskich aptekach. Ale czego się nie robi dla spokojnego (czytaj pozbawionego boleści brzuszka) snu własnego synka.
Mamą być...
14 lutego 2012 roku zostałam Mamą. Nasz synek dostał na imię Eryk. Od tej chwili przestałam być już tylko żoną, córką, siostrą... I zostałam Mamą. Mam to szczęście, że Eryk wybrał właśnie mnie na swoją Mamę.
środa, 4 kwietnia 2012
niedziela, 1 kwietnia 2012
Ciężkie początki
Od czasu narodzin Eryka błądzę w koszmarnej ilości rozmiarów i rodzajów ubranek, "niezbędnych" witamin i suplementów, "wskazanych" szczepionek i "zalecanych" dla prawidłowego rozwoju dziecka zabawek. Na dodatek nasze wspaniałe Państwo już w momencie zajścia w ciążę postanowiło mi maksymalnie obrzydzić posiadanie dziecka. Dostanie się do państwowego lekarza graniczy z cudem choć mieszkam w stolicy. Boję się pomyśleć jaką sytuację mają przyszłe mamy zamieszkałe w mniejszych miejscowościach. Na swoje szczęście mam prywatny pakiet, dzięki któremu mogłam zrealizować 80% wymaganych w ciąży badań. Za resztę zapłaciłam z własnej kieszeni. Niemałe pieniądze.
Cały czas targają mną wątpliwości, czy opieka którą otaczam synka jest prawidłowa? Czy mogłabym robić coś lepiej? Kogo się poradzić? I tu jest przysłowiowy pies pogrzebany. Ile osób tyle opinii. Kogo posłuchać? Postanowiłam opisać krok po kroku moje zmagania. Każda dziewczyna, kobieta w ciąży najprawdopodobniej miała podobne problemy ale ja postanowiłam je opisać. Może tym samym komuś pomogę, może pomogę samej sobie w moim mamusiowym maratonie.
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)